poniedziałek, 27 lutego 2012

W miedzyczasie... (2)

Oprócz igły popracowały też druty. Najstarszemu obiecałam sweter. Gruby, ciepły, bo to troszkę zmarzluch jest. Włóczkę miałam, jakiś wyprzedażowy akryl z Lidl'a. Kolor mocno prześwietlony, żeby wzór chociaż trochę było widać. W rzeczywistości przypomina mi ciemnogranatowy atrament. Robiło się całkiem przyzwoicie.

Wcześniej zaczęłam młodszemu robić sweter z melanżowej Capri. Włóczka miała być na moja chustę (jedną rudą mam od paru lat i jestem zadowolona), ale jakoś mi do żadnego wzoru nie pasowała. Więc zmieniła swoje przeznaczenie.

W jeszcze większym międzyczasie młodsi dostali nowe czapki. Wzory i krój na zamówienie. Wielkość nie, więc chyba bardziej będą na nich pasować za rok. Albo dwa. Zielona z podwójnej Mimozy, niebieska z Olivii.

Przy okazji moja zeszłoroczna czapka z Olivii. Chciałam sobie zrobić nową, ale miałam problem (jakoś tak ;-) ) z wyborem wzoru. I chyba w tym sezonie już sobie czapki nie zrobię. Nie żebym narzekała, czapki są dla mnie złem koniecznym i bardzo się ciesze, kiedy nie muszę żadnej mieć na głowie.

Trafiła mi się też prawie strażacka włóczka za grosze.
Sama ma kolor zbyt jaskrawy jak na moją spokojną osobę, ale z dodatkiem innych wygląda całkiem, całkiem. Próbka w praniu zachowała się przyzwoicie, mam nadzieję, że gotowy sweter tez nie wywinie żadnego numeru.
Sweter robiony na okrągło od góry z podwójnej Dorotki Aniluxu, wzór wrabiany z różności zachomikowanych. Sweter inspirowany wzorami islandzkimi.

niedziela, 26 lutego 2012

W międzyczasie... (1)

Nie obijałam się przez ten cały czas, o nie. Tyle, że doba za krótka na zdjęcia, blogi i robótki. Więc skupiłam się na robótkach.
Ale najpierw o słodkich przyjemnościach - swego czasu u April wygrałam candy. Kolczyki dotarły przed świętami, pasujące bardzo do okoliczności, tylko na zdjęciu nie bardzo chcą pokazać swą urodę. Wiec zdjęcie będzie twórczyni. To te po lewej, w świątecznych kolorach.

Poza tym z wymianki blogowej dostałam cudeńka świąteczne - i karteczkę śliczną, i uroczy rożek pełen słodyczy, i bardzo przydatną zawieszkę do nożyczek, i kalendarz z tak lubianymi przeze mnie wzorami AOY, i stylowy obrazek z XIX w. sopockim molo, i przydasiów trochę i jeszcze strasznie pracochłonne bombki.

SAL świąteczny był świetną zabawa, chociaż ukończyłam tylko część zaplanowanej pracy. Co prawda zdjęcia dopiero teraz, ale jeden hafcik był gotowy przed świętami, oprawiony trafił już dawno w nowe ręce.
Drugi jęczy nieskończony. Trochę jeszcze to zajmie mi czasu, bo prucie mnie niestety czeka. Błąd jest na tyle duży, że improwizacja nic nie da. Ale na następne święta będzie (chyba ;-) ) gotowy.

Wełenkę z zaczętego swetra sprułam i zafarbowałam na rudawy kolor. Odcień nie jest jednolity i dobrze :-) . Teraz czeka na pomysł i wolny czas.