Oprócz igły popracowały też druty. Najstarszemu obiecałam sweter. Gruby, ciepły, bo to troszkę zmarzluch jest. Włóczkę miałam, jakiś wyprzedażowy akryl z Lidl'a. Kolor mocno prześwietlony, żeby wzór chociaż trochę było widać. W rzeczywistości przypomina mi ciemnogranatowy atrament. Robiło się całkiem przyzwoicie.
Wcześniej zaczęłam młodszemu robić sweter z melanżowej Capri. Włóczka miała być na moja chustę (jedną rudą mam od paru lat i jestem zadowolona), ale jakoś mi do żadnego wzoru nie pasowała. Więc zmieniła swoje przeznaczenie.
W jeszcze większym międzyczasie młodsi dostali nowe czapki. Wzory i krój na zamówienie. Wielkość nie, więc chyba bardziej będą na nich pasować za rok. Albo dwa. Zielona z podwójnej Mimozy, niebieska z Olivii.
Przy okazji moja zeszłoroczna czapka z Olivii. Chciałam sobie zrobić nową, ale miałam problem (jakoś tak ;-) ) z wyborem wzoru. I chyba w tym sezonie już sobie czapki nie zrobię. Nie żebym narzekała, czapki są dla mnie złem koniecznym i bardzo się ciesze, kiedy nie muszę żadnej mieć na głowie.
Trafiła mi się też prawie strażacka włóczka za grosze.
Sama ma kolor zbyt jaskrawy jak na moją spokojną osobę, ale z dodatkiem innych wygląda całkiem, całkiem. Próbka w praniu zachowała się przyzwoicie, mam nadzieję, że gotowy sweter tez nie wywinie żadnego numeru.
Sweter robiony na okrągło od góry z podwójnej Dorotki Aniluxu, wzór wrabiany z różności zachomikowanych. Sweter inspirowany wzorami islandzkimi.
1 komentarz:
Tym razem chyba zabraknie już nasionek ale na jesieni będzie tyle ile chętnych bo tych krzaków nasadzone że szok:)
Piękne prace pokazujesz.
Pozdrawiam Lacrima
Prześlij komentarz